piątek, 6 czerwca 2014

SORPRESA LILISTAS♥

Hejcia, kochani♥ wyjaśniam tytuł - sorpresa to niespodzianka z hiszpańskiego, a Lilistas to mój fandom (haha, ja diva, nikogo idolką nie jestem xD).
Po pristu właźcie tutaj

Tak, tak - dlatego tak dawno mnie tu nie było. Przygotowywałam niespodzianę. Blog z One Partami xD ledwo co ten założyłam i już następny? Tak :D

Aśka xx

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 1: Wpomnienie dzieciństwa

Violetta
Wracam do Buenos Aires, mojego rodzinnego miasta. Tata obiecał, że zostaniemy tan na zawsze, że znajdziemy szczęście. Podobno znalazł inną, stałą pracę.
"Siedzę na lotnisku w Madrycie. Ojciec obiecał, że zostaniemy tam na zawsze. Znalazł sobie nową pracę. Wrócę do rodzinnego miasta, miasta, w którym przeżyłam chwile z tobą,mamo. Do miasta "pomyślnych wiatrów" - do Buenos Aires.  Umysłem nie wierzę, lub boję się uwierzyć, że naprawdę tam zostanę na zawsze, lecz sercem wierzę, że jeśli wsiądę teraz do samolotu, znajdę się na drodze do szczęścia. Droga mamo, mam zawsze nadzieję, że jesteś przy mnie nawet, gdy Cię nie ma. Jeśli to prawda, powiedz mi, czy się mylę. Czy myli mnie umysł, czy serce. Co mówi prawdę? Moim marzeniem jest teraz to wiedzieć.

Violetta"
Pisałam tak w pamiętniku. Słysząc wołający ją głos ojca, szybko pobiegłam. Boję się. Mam ogronny strach lecieć samolotem. Lecz teraz się  nie bałam. Strach ustąpił miejsce poczuciom szczęścia, lecz zarazem strachu. Sama boję się uwierzyć, że serce nie kłamie. Boję się że znów się zawiodę. Za każdym razem na lotnisku jedynym uczuciem, które czułam była rozpacz, był strach. Teraz jestem rozdarta. Rozdarta między tym, co czuję. Wierzę że teraz będzie inaczej, mam takie wrażenie. Lecz miałam je za każdym razem. Dlatego bałam się uwierzyć. Wmawiałam sobie coś, w co sama nie wierzę. Jednak czuję, że jeśli będę nastawiona silnie, twardo i pesymistycznie, poczucie zawodu będzie mniejsze.

Leon
Udaję. Udaję zarozumialca, lecz sam nie potrafię, a może nie chcę tego zmienić. Każdej nicy czuję strach przed kolejnym dniem. Pełnym kłamstw, egoistycznych zachowań. Dlaczego? Patrzę jak Francesca, Camila, Maxi są szczęśliwi. Czy to dlatego, że mogą być dobrzy? Przecież sam wybrałem taką drogę. Czuję wielki, niepokonany żal do samego siebie. To tak, jakby być kimś wbrew własnej woli. Już nawet moja pamięć się zmienia. Zaniknęły z niej dni spędzone z rodziną, te w podróżach, te w Meksyku. Czemu cały świat misi działać przeciwko mnie. Choć coraz częściej mam wrażenie, że to ja jestem ten zły. Nie można winić wszechrzeczywistości za to, kim jestem, a raczej za to, kim się stałem. Z każdą sekundą, nawet szybciej, mój charakter się zmienia. Lecz na gorsze. To, co się dzieje nie może zostać przerwane, skoro nie wiem, nie umiem tego zrobić. Obłąkany przez wieki - da się tak żyć. Ale na pewno ja tego nie chcę. Może być dobrze. Lecz istnieje też możliwość "bycia lepiej". Na coś takiego można czekać wiekami, lecz nikt nigdy się nie dowie, czy to jest do spełnienia, jeśli będzie bezczynnie czekał. Trzeba działać. Ale by działać, trzeba umieć. Chcieć. Nie bać się. Pragnę tego tak bardzo, jak nikt nigdy, ale boję się. Nie umiem przezwyciężyć strachu, bo nie wiem, co mnie czeka w tym innym, lepszym życiu. Czuję jakąś siłę, która mnie trzyma przy "złym Leonie". Czy tą siłą jest Ludmiła? Zaczynam w to wątpić, bo mam dziwne uczucie, że to ja sam.
Zdjąłem z biurka zdjęcie rodzinne z Meksyku. Byliśmy tak weseli. Ale byłem dobry. Część mnie uleciała gdzieś, w jakiś tajemniczy, skryty zagajnik, którego położenia nie znam, lecz wiem, że istnieje.

Camila
Leżałam w swoim domu, na łóżku. Marzyłam o tym uczuciu, którego, choć jest tak miłe, ciągle nie znam. Włączyłam muzykę, zaczęłam tańczyć i śpiewać. Te wszystkie czynności mnie odstresowywują. Cała rozpacz ulatuje gdzieś wysoko do nieba, a ja czuję, że na całym świecie jestem tylko ja i muzyka. Ale teraz było inaczej. Ciągle czułam brak miłości, smutek. Wiedziałam, czym jest to uczucie, potrafię je szczegółowo opisać. Ale nie zrobię tego w piękny sposób, bo sama nigdy nie doznałam tego uczucia. Tak pragnę, lecz wszystko na nic. Gdybym miała kogoś, nie czułabym się taka samotna. Rodzice pracują do północy, wychodzą, kiedy jeszcze nie wstaję. Czuję się opuszczona. Wracam ze Studia i... nic. Siedzę, leżę... Innym się wydaje, że to tak fajnie, mogę robić, co chcę. Ale ja tego nie czuję. Nawet Fran nie może ze mną siedzieć cały dzień. Oczywiście, rodzice zapewniają mi różne przyjemności, dostaję bilety do kina. Lecz zawsze muszę iść tam sama. I nigdy nie mam pewności, czy ktoś nie porwał moich rodziców. Całe życie spędzam samotnie. Odkąd tylko pamiętam. Moja pamięć nie ma wielkiego schowka, ponieważ każdy dzień wygląda tak samo. 
Nagle usłyszałam jakiś huk. Raptownie wykonałam obrót i zauważyłam stłuczony talerz. Wzdechnęłam, po chwili namyślenia wzięłam szufelkę i wszystko zmiotłam. Jeden talerz mniej - nic nie szkodzi. Dziwiło mnie tylko, w jaki sposób się rozbił. Nastawiłam uszy i... już wiem! To sąsiadka ćwiczy operę. Tylko czy musi to robić tak głośno??

Ludmiła
Usiadłam na łóżku i zaczęłam wspominać to, co tak usilnie próbowałam wyrzucić z pamięci. Te dni, gdy byłam sobą. Kimś, kim teraz nie jestem na pewno. Gdyby ktoś, kto mnie zna, zobaczył dawną mnie, od rqzu uznałby, że to nie ja. Ale jednak na każdym wspomnieniu - to ja! Lecz boję się przyznac do tego. Maska okrywa mnie za każdym razem, gdy wyjdę z pokoju! Kłamstwo mnie otula i porywa do siebie. Po tak długim obcowaniu z nim nie umiem się uwolnić, wyzwolić! Ta egoistka, supernova. To wszystko jest sztucznością. Te wspomnienia z dzieciństwa wciąż wracają. I chyba nie nają sił i możliwości, by odejść. Kiedy tak myślę, jak mocno wykorzystałam Naty, jak mocno wszystkich skrzywdziłam. Zadałam im tyle bólu, cierpienia tylko po to, by samej być szczęśliwą. Nie, to nie jest dobre słowo. Lepsze: by zachować swoją maskę. Bezdźwięczny budzik ustawiony w moim umyśle uświadomił mi, że jest już po północy. Wlazłam do łóżka i po wielu próbach, wreszcie udało mi się zasnąć. Przed zaśnięciem pomyślałam jeszcze dwa zdania: "Przepraszam, Naty. Wybaczcie mi, wszyscy, których skrzywdziłam"...
                                                                                                                                                                     
No pomyślcie: Czy może być gorszy post?? Podsumowując ten rozdział pierwszy:

  1. Za krótki
  2. Za nudny
  3. Brzydko napisany
  4. I wiele, wiele innych wad, które teraz mi nie przychodzą do głowy
Obiecuję, że następny będzie o wiele lepszy!

Asia♡

piątek, 4 kwietnia 2014

Prolog

W swoim pokoju leżała pewna dziewczyna, piętnastolatka o imieniu Violetta Castillo, córka biznesmena. O ile można było to nazwać pokojem. Jej tata zajmował się on ocenianiem hoteli, razem z córką jeździł po całym świecie. Teraz jest w ona w Madrycie. Ale... każda praca ma swój początek....

//10 lat wcześniej//
Mała dziewczyneczka bawiła się na placu zabaw przy swoim domu, w Buenos Aires, w Argentynie. Po pewnym czasie przyszedł ojciec, poprosił ją na chwilę do domu.
 - Co się stało, tatusiu? - Spytała pięciolatka.
 - Violetto, twoja mama... - opowiadanie czegoś takiego dziecku było okropne.
 - No wiem, moja mama jest już w samolocie. Zaraz wróci z trasy koncertowej.
 - No, nie zupełnie. Bo widzisz, ona... odeszła.
 - Ale tato, co to znaczy "odeszła"? Nie rozumiem... - była troszeczkę przestraszona
 - Umarła - trudno mu było to powiedzieć.
 - Jak to? Jakim cudem? To niemożliwe! - rozpłakała się - dlaczego? Jak??
 - Jej samolot się rozbił nad morzem. - wyjaśnił. To była najgorsza prawda, jaka zaistniała w życiu Germana Castillo.
 - Ona... ona... ona, nie wróci? Nigdy? 
 - Już nigdy. Ale obiecuję ci, Violu, że będziemy szczęśliwi.
 -- Tato. Ale to... niemożliwe - kochała swoją mamę, Marię.
 - Dobrze, ale wiedz, że nie ważne, co się stanie - będziemy się trzymać razem - German w to wierzył. Lecz tylko przez kilka dni...
Jedynie Maria trzymała go w Buenos Aires. Teraz, po jej śmierci przyjął tę pracę. Jeździł z córką przez dziesięć lat. Musiał, bo obowiązkiem w pracy było właśnie ocenianie hotelów po całym świecie. Jednocześnie przysięgł sobie, że uchroni córkę przed takim losem, jakim skończyła Maria. Obiecał, że córka nie będzie śpiewać. Lecz świadomy talentu Violetty, pozwolił jej uczyń się grać na fortepianie. Nie wiedział, ile problemów przysporzy ta przysięga...

(Wspomnienia)

Spotkała go w każdym kraju, po jakim jeździła przez te dziesięć lat.
W Barcelonie,
w Wenecji,
w Paryżu,
w Dublinie,
na Majorce,
w Kairze,
w Moskwie,
w Kijowie,
w Londynie,
w Waszyngtonie...


 //Powrót do rzeczywistego czasu//
Leżała. Pisała w pamiętniku. Myślała o przypadkach, które jej się przytrafiły. Ani trochę nie pamiętała swojej mamy. Nie wiedziała, gdzie pracowała, jak zginęła,  nic. A jednak. Mimo tego, że nic o niej nie wiedziała, tęskniła za nią jak nikt inny...


(W tym czasie w Buenos Aires)

Jeździł po wielu krajach z rodzicami. Wrócił do Meksyku, ale teraz jest w Buenos Aires. Mama mu obiecała, że choć podróżowali przez dziesięć lat, teraz zostaną na zawsze w Buenos Aires. Lecz się zmienił. Nie stosunek rodzinny, lecz jego charakter. Zaczął chodzić z egoistką, by być "kimś". Lecz po powrocie do domu znów wracał do tego "prawdziwego". Prawdziwego - nie sztucznego,  nie samolubnego, lecz dobrego, uczynnego Leona. Czemu w takim razie w szkole, w najświetniejszym miejscu na świecie zmieniał się w zupełnie innego, okropnego, zarozumiałego Leona? Powód - Ludmiła. Po tak długiej zmianie tylko jedna rzecz, a raczej osoba, mogła go uratować. Była to prawdziwa, szczera miłość. Lecz nikt nie spodziewał się, że taką  już niedługo znajdzie. Widział ją wiele razy, lecz nie miał odwagi się do niej odezwać...
                                                                                                                                                                     
Taki sobie prolog. Za krótki i zbyt nudny. Nie jestem dobra w pisaniu prologów. W ogóle niewiem, czy w pisaniu jestem dobra. Dlatego zrobiłam tego bloga. By się przekonać o tym. Więc proszę, aby każdy, kto przeczyta, niech skonentuje i wyrazi swoją opinię.

Wasza Asia♡

czwartek, 3 kwietnia 2014

Cześć!

A więc... zaczynam. Cześć! To będzie blog z opowiadaniami o Leonetcie (Leon i Violetta - para z serialu "Violetta"). Skąd nazwa? Leonetta - El Amor No Va A Olvidar oznacza: Leonetta - Miłość Nie Zapomni. Obiecuję, że POSTARAM pisać się długie opowiadania.
Oczywiście, jestem tak zapominalska, że dopiero teraz się przedstawiam! Jestem Asia, mam prawie 12 lat (dokładnie: skończę drugiego maja bierzącego roku). Kocham serial Violetta, zwłaszcza Leonettę. Do pisania bloga zachęciła mnie (chociaż nigdy jej nie widziałam) Scarlett Walker z bloga Tú eres mi inspiración, tú eres mi canción. Kocham jej opowiadania i dlatego postanowiłam pisać własne.

Prolog wkrótce!